Któż z nas nie słyszał o sumō, czyli tradycyjnych japońskich zapasach? Wszyscy widzieliśmy kiedyś jakieś zdjęcie wielkiego zapaśnika, próbującego swoją masą wyrzucić przeciwnika z kręgu. Co jednak, jeśli zamiast ogromnego wojownika był jednoroczny niemowlak, a zamiast walki fizycznej… Płacz?
泣き相撲 (nakizumō, czasami również nakisumō) to japońska tradycja (sięgająca czterystu lat wstecz!) przypominająca wyglądem swój zapaśniczy odpowiednik. Jednak w przeciwieństwie do zwykłego sumō, tutaj nacisk nie jest kładziony na rywalizację. Najważniejszy jest rytuał, który ma przynieść małym „wojownikom” zdrowie i prawidłowy rozwój w przyszłości.
No dobra, dobra, ale na czym to polega?
Cała tradycja bierze się z przeświadczenia, że niemowlęcy płacz ma moc odpędzania złego. Od niepamiętnych czasów wierzono, że siła płaczu świadczy również o witalności bobasa. Dlatego wierzy się, że im żywsze i pełne mocy krzyki, na tym zdrowsze i silniejsze wyrośnie dziecko.
Maluchy ubiera się jak prawdziwych zapaśników (w tradycyjny pas, czasami także z opaską na głowie), a następnie dwójka z nich jest wynoszona na ring przez 力士 (rikishi, zawodnicy sumō). Machają nimi bobasami, bądź starają się wywołać w nich pełen energii płacz innymi sposobami. Po sprawdzeniu, które z niemowląt krzyczy głośniej i żywiej, następuje błogosławieństwo, mające przynieść młodym zdrowie i pomyślny rozwój. Kolejna dwójka jest przynoszona na ring i cykl się powtarza.
泣き相撲 organizowane są w różnych terminach, zarówno w środku wiosny, jak i na początku jesieni. Opłata za udział niemowlęcia w takim wydarzeniu, według strony jednej ze świątyń je organizujących, to 8000 jenów, czyli około 270 złotych (stan na marzec 2023). Co ciekawe, w przeciwieństwie do tradycyjnych zapasów, zawodnikami w 泣き相撲 mogą być również dziewczynki.
Więcej na temat 泣き相撲 możecie dowiedzieć się na przykład na stronie grupy organizującej takie wydarzenia. Nie zaszkodzi również wpaść na strony prowadzone bezpośrednio przez świątynie (na przykład w Nishinomiyi czy Kanumie).
